sobota, 10 lipca 2010

Życie, ach, życie

Wiem, długo mnie tu nie było i raczej długo znowu nie będzie.
Dużo się działo. Dużo się pozmieniało.
Przeżyłam, a w zasadzie po trochu wciąż jeszcze przeżywam jedną, dużą porażkę. Na szczęście dla równowagi dostałam duży prezent od losu, pełen pozytywnych emocji, radości i nieznikającego uśmiechu z twarzy.
Człowiek co pewien czas bywa poddawany próbie, której efekty tak naprawdę oceniamy sami, bo sami też swym zachowaniem i decyzjami kreujemy ową próbę. I... się zacięłam.

Okay, powiem krótko.
Matura podejście trzecie: miałam dokładnie takie same wyniki jak rok temu... także aneksu nr 2 brak. Taa.
Co za tym idzie, lekarski: progi spadły, ale nie tam gdzie trzeba i nie tak jak mnie potrzeba.
Pozytywy: Dostałam się na weterynarię. A! I Ktoś mi w głowie namieszał. Co ważniejsze, a na pewno przyjemniejsze :)

Życie jest nieprzewidywalne, mimo że czasami boli. Ale za to je kocham.
Za brak monotonni. Za tę spontaniczność. Za dużo mądrych lekcji.
Lubię swoje życie. Mimo wszystko, a może właśnie przez to wszystko.

* Jeśli nie dostanę się na lekarski w tym roku - gdziekolwiek - to koniec. Zrywam z maturą na dobre. Do trzech razy sztuka. Z rekrutacjami też zrywam. Od października tego roku zamierzam zacząć swoje trzecie studia, które może nie będą ostatnimi w mym życiu, ale na pewno będą studiami ukończonymi.

Także... losie, od Ciebie wszystko zależy. Ja poczekam. Nigdzie się nie wybieram. Póki co.