niedziela, 30 sierpnia 2009

A jak tam Twoje życie erotyczne?

Imprezy wszelakiego rodzaju, czy to rodzinne, czy też organizowane w gronie przyjaciół rodziców, mają jedną cechę wspólną. Prawie zawsze pada na nich pytanie z tematu posta, po czym - tym razem już zawsze - odpowiedź Leży i kwiczy, ciociu.
W przeciwieństwie do rodziny, która o owe sprawy pyta się troszkę delikatniej (A Ty byś sobie znalazła w końcu męża, a nie tylko w tych książkach siedzisz!), przybrane ciotki - zauważyliście, że płeć brzydka z reguły nie wykazuje takiego zainteresowania kontaktami interpersonalnymi młodszego pokolenia? - pokrzepiająco klepią po ramieniu i śmiejąc się mówią: A tam! To nie jest najważniejsze! Masz jeszcze czas!, tudzież z mniejszym entuzjazmem za to z wielkim zapałem krzyczą: Faceci i tak myślą tylko penisem!
Nie wnikam w życiorysy autorów niektórych wypowiedzi, ale rękami i nogami mogę się podpisać pod stwierdzeniem, że nie jest to najważniejsza rzecz w życiu.
Tak! Mam czelność bluźnić mówiąc, że związki (nie miłość!) są tylko miłym dodatkiem do życia, lecz na pewno nie jego głównym celem.

I wcale nie jestem zakompleksioną kobietą, która wylewa swoją rzekomą frustrację w eter internetu.
Jestem sfrustrowana, ale przyczyna takiego stanu tkwi w zachowaniu innych ludzi, zwłaszcza moich rówieśników.
Ja wiem. Człowiek dorastając przechodzi różne etapy, m.in. fascynację płcią przeciwną (która w większości przypadków trwa aż do śmierci danej ofiary), szuka bliskości drugiego człowieka lub ewentualnie tylko czai się na jego karty kredytowe.
Ale uzależniać całe swoje życie, poczucie spełnienia i... jak to zwą? ... a! szczęście! od czegoś tak kruchego i niepewnego jak związek, to czysta paranoja!

Rodzimy się i umieramy sami, czyż nie znaczy to, że przebywając na Ziemi mamy trochę inne zadania do zrealizowania niż tylko szukanie sobie kogoś, kto pozornie ułatwi nam wędrówkę przez życie?

Nie rozumiem, na Boga!, nie rozumiem ludzi, co to przez najlepsze lata swojego życia chodzą i rozpaczają, bo są niby! sami! Przez takie właśnie podejście straciłam jednego przyjaciela, chociaż w gruncie rzeczy może powinnam powiedzieć przyjaciela, bo żeby zakończyć długoletnią znajomość przez taką głupotę i w tak żałosny sposób w jaki to M. zaprezentował... Eh, szkoda słów.

Ludzie, błagam, dorośnijcie!

Mam xx lat, nigdy nikogo nie miałem. Jestem sam!

Nie jesteście sami! Macie prawo wypowiedzieć owe słowa tylko i wyłącznie kiedy nie będziecie mieli żadnych przyjaciół, gdy zabraknie wam rodziny i przyjaznych dusz, które w potrzebie wyciągnęłyby do was pomocną dłoń. A uwierzcie, wiele jest istot na tym świecie gotowych wam pomóc, nawet nie wiedząc kim jesteście. Bezinteresownie.

Brakuje wam miłości?
Rozejrzyjcie się wokół siebie, zacznijcie widzieć. I co? Czy ślepota naprawdę aż tak zasłania wam prawdę?

Owszem, odnośnie celu w życiu, każdy dąży do czegoś innego. Dla niektórych najważniejszą rzeczą pod słońcem będzie znalezienie sobie męża/żony, ale... noo...
Cholera! Jeśli naprawdę odczuwacie taką potrzebę to ruszcie dupę z miejsca i zróbcie coś w kierunku osiągnięcia życiowego spełnienia! Wieczne lamentowanie, zwłaszcza z tak błahego powodu (zwłaszcza!, gdy ma się te 13... 16... ba, nawet 20 lat!) prowadzi na skraj przepaści, z której człowiek prędko się nie wydostanie, o ile w ogóle mu się to uda.

Szlag, no szlag mnie trafia!

A ja nawet jak będę sama, będę szczęśliwa! O! *

P.S. Żeby nie było. Nie jestem hipokrytką, nie mówię więc, że nigdy z nikim nie chcę być. Będę nawet na tyle szczera, iż przyznam się, że dojście do wniosków, które w przypływie chwilowego uniesienia umieściłam w tejże notce, zajęło mi trochę czasu.
Uważam po prostu, że każdy człowiek ma gdzieś na świecie tą jedną jedyną osobę dla siebie (w tym że ta osoba może się objawić w kilku osobach, ha!, cóż za paradoks). Nie zawsze dane jest nam jednak poznanie jej w obecnym życiu. Nie ma w tym niczego złego.
Jeśli poznam kogoś z kim będę chciała spędzić resztę życia, w porządku. Postaram się czerpać z tego tyle ile się da i mam nadzieję, że dając tyle samo w zamian. Jednakże świat się nie zawali jeśli umrę jako stara panna (z dwoma kotami, psem i koniem w domu). Z byle kim się nie zwiążę.
Widocznie me aspiracje i ambicje nie są wysokich lotów i nie wpasowują się w kanon przyjęty przez społeczeństwo. Oj, zapomniałabym o prawie natury. Jakże mi przykro, taka hańba, a przecież kształcę się w biologicznych kierunkach. Wstyd!

Powiem, że bez związku świat się nie wali, natura na mnie naskoczy.
Powiem, że bez związku można mieć dziecko, społeczeństwo mnie ukamienuje.

Ajajaj.

Hm...

Gome? (A skoro już przepraszam, to może dacie mi święty spokój! Żadnych więcej pytań o moje jakże bujne życie erotyczne! Sza!)

* - zdanie w późniejszym czasie ciut zmienione, bo słowa mają wielką moc sprawczą, a że nikt sam być nie chce, wolę napisać tak żeby nie było żadnych niedomówień. Przy okazji może teraz notka dla niektórych wyda się zrozumiała.

8 komentarzy:

  1. ...
    Przeczytałam i bardzo głupio się czuję.
    Nawet nie wiem, czy powinnam.
    Większość ludzi upatruje czegokolwiek, co pozwoli im na bycie SZCZĘŚLIWYM. To, że związek jest czymś takim jest dyktowane raczej ponadczasową "modą". Równie dobrze to może być medal na igrzyskach, dom, zwierzę, dyplom cokolwiek.

    Ale potrzeby ciepła, trzymania za rękę podczas życiowej drogi i - to bardzo ważne mi się wydaje - nauki życia blisko z drugim człowiekiem i rozumienie go, przez co poszerza się własne horyzonty...
    Nie, tego nie dam ukamieniować...ani nie przyznam, że byłam głupia albo dziecinna marząc o tym cieple.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah...
    Mi także zajęło baaardzo długo dojście do tego, że będąc "sama", też mogę żyć. Ba! Szczęśliwie żyć. Co więcej, do owego wniosku doprowadzili mnie sami mężczyźni.
    Może i faktycznie, nie wiem czego chcę. Wiem tylko, że ktoś, z kim mam się związać, ma być idealny. Nie ma ideałów? Są. Każdy ma wykreowany ideał "czegoś". Dlatego też takowy można zawsze stworzyć. W oparciu o wady i zalety drugiego człowieka.
    Oczywistym jest, że takie stworzenie jak kobieta potrzebuje bycia w centrum uwagi [najlepiej mężczyzn]. Jednak mimo wszystko nie jest to głównym priorytetem.
    Ciepło, wsparcie, trzymanie za rękę podczas życiowej drogi jest zawsze mile widziane. Przyznam, że wzajemne wsparcie jest wręcz potrzebne. ALE! Na Boga -_- Po cholerę mi ktoś, kto nie widzi moich wad? Ktoś, kto chciałby mnie widywać codziennie, wydzwaniał co 2h mówiąc, że mnie kocha i tęskni? Na co mi ktoś, kto chce zrobić dla mnie wszystko, nawet kosztem własnych wyrzeczeń? " Miłość to nie wzajemne wpatrywanie się w siebie, ale patrzenie w tym samym kierunku". Czemu ludzie o tym zapominają?:/
    Są osoby, które spokojnie mogą Ci faceta zastąpić. Myślenie o dziecku w ten sposób może i jest egoistyczne ["bo dziecko powinno się wychowawać mając mamusię i tatusia"]. Ale każdy człowiek jest egoistą.

    A jeśli czujesz potrzebę, to na jedną noc zawsze się ktoś znajdzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. dziewczyno przeczytałem i to ja się czuję sfrustrowany że takie bzdury można wypisywać w internecie skoro chcesz być szczęśliwa i sama to bądź! ale z tego co przeczytałem wynika że Ty wręcz stoisz w tłumie i krzyczysz spójrz na mnie pokochaj brakuje mi uczucia! ogarnij się, taka moja rada pozdrawiam
    Miły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytanie ze zrozumieniem widocznie naprawdę zanika w naszym społeczeństwie skoro dajesz mi, panie Anonimowy, takie jakże mądre i wyssane z palca rady.
    Radzę przeczytać raz jeszcze, albo po prostu zamilknąć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej czyżbym Cię uraził? o Wybacz nie każdy musi się zgadzać z Twoimi wymysłami, nie dość że pokrzywdzona przez życie to jeszcze przez mój komentarz daj mi odpuszczenie za me grzechy (brecht)
    pozdrawiam
    Miły.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazwyczaj do takich wniosków dochodzą ludzie, którzy (jeszcze) nikogo nie znaleźli ;-)

    Masz czas, nie martw się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aurelen, nie przeczę, że tak nie jest. Mimo wszystko właśnie do tego sprawdza się cały sens notki - ja się tym (już, chociaż wcześniej też nie przykładałam do tego aż tak wielkiej wagi) nie martwię.
    Będzie co ma być, na to i tak większego wpływu nie mam. Nie zamykam się na nowe znajomości, ale bynajmniej nie zamierzam myśleć o tym w każdej minucie swego życia. W końcu cały świat czeka na poznanie, ale musi być jakaś kolejność rzeczy.
    Arigatou za posta i przeczytanie mych wypocin :)

    Anonimowy, uważasz, że ja jestem pokrzywdzona przez życie? Jeśli ktoś został skrzywdzony, to będzie to raczej Twoja osoba, skoro przydzielono Ci taki a nie inny potencjał myślowy.
    I nawet przyznam Ci rację - nie każdy (Bogu dzięki!) musi się ze mną zgadzać. Jednak żeby coś zakwestionować, powinno się wiedzieć przeciw czemu zgłasza się weto. W Twoim wypadku ten jeden istotny punkt został pominięty.
    Mimo wszystko, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Zazwyczaj do takich wniosków dochodzą ludzie, którzy (jeszcze)nikogo nie znaleźli ;-)"

    Ewentualnie "znaleźli i to o wiele za dużo, niż by chcieli" ;]

    OdpowiedzUsuń