Dziwny los człowieka wiedzie przez życie. Czasami mam wrażenie, że nasza teoretyczna wolność wyboru i odpowiedzialność za własne kroki jest tylko zwykłym kłamstwem, złudzeniem byśmy nie popadli w rozpacz nad kontrolującym wszystko przeznaczeniem.
Czy faktycznie jesteśmy panami naszego losu? Czy może tylko marionetkami w teatrze Wszechświata?
Ostatnie kilka miesięcy było dla mnie bardzo uciążliwym okresem, zwłaszcza lipiec i sierpień.
Studia, które mi nie odpowiadały, poprawa matury, problemy z moim zabiegiem, wyniki rekrutacji, w końcu sam zabieg i okres rekonwalescencji po nim (notabene, który wciąż trwa i trwać będzie jeszcze jakiś czas). Do tego zmaganie ze stratą bliskiego mi stworzenia, następnie przyjaciela... trochę się tego uzbierało.
W pewnym momencie człowiek jest już tak zmęczony, że nie ma siły podnieść wzroku w kierunku przyszłości. Brakuje mu energii na dalsze życie. W takich chwilach najlepiej zrobić sobie przerwę od wszystkiego.
Dzisiaj bardzo potrzebuję wakacji. Prawdziwych wakacji.
Tak się złożyło, że pod koniec lipca dostałam nieoczekiwaną propozycję wyjazdu. Cel podróży - może i prozaiczny oraz mało ambitny - Egipt, Turcja, Tunezja etc. Ciepłe kraje, wycieczka typowo turystyczna, organizowana przez biuro podróży do jednego z wielu kurortów gnieżdżących masy tępych turystów. Mimo wszystko, bardzo się ucieszyłam i zgodziłam na wyjazd. W końcu liczy się towarzystwo, a czasami zrobienie z siebie bezmózgiego burżuja nie jest takie złe.
Niestety od początku zaczęły narastać dziwne problemy w okół mej jakże egzotycznej podróży.
W pierwszym tygodniu września powinni mnie rozdrutować, odśrubować i odpłytkować.
Nie miałam jednak pewności czy osoba odpowiedzialna za moje leczenie będzie w tym czasie w szpitalu, a przed wyjazdem (zaplanowanym na drugi tydzień przyszłego miesiąca) musiałam być pewna, że przywrócą mi zdolność mowy i prawie normalnego jedzenia. Po wielu telefonach zdobyłam niepotwierdzoną jeszcze informację, iż owa osoba powinna przebywać w mieście.
Następnie zdałam sobie sprawę, że nie wiem czy mój paszport jest jeszcze ważny. Okazało się, że owszem, ale tylko do 16 grudnia br. Odetchnęłam z ulgą, zupełnie nieświadoma idiotycznych przepisów jakie obowiązują przy wjeździe do wcześniej wymienionych krajów. Mianowicie paszport musi być ważny przez min. pół roku.
No i dupa.
Jakbym wiedziała o tym durnym rozporządzeniu, złożyłabym wniosek o nowy paszport te trzy tygodnie temu. Wniosek złożyłam dopiero wczoraj, ale nie ma szans na to by mi wyrobili nowy dokument w dwa tygodnie (swoją drogą ten kraj jest naprawdę chory, na zachodzie dokumenty w ciągu tygodnia trafiają w ręce obywateli, u nas wszystko jest nielogiczne i pełne zbędnej biurokracji, można odnieść wrażenie, że robią nam łaskę pozwalając na ubieganie się o jakiekolwiek prawa). W ten oto piękny sposób po raz kolejny życie dało mi po dupie.
Wakacji brak, co za tym idzie chęci do nauki na kolejnym kierunku z kosza nie dla N. również. Nie wspomnę już o przeklętej maturze (rzygam już tymi zadaniami! nuuuda!).
Nie wiem jak ja przeżyję zimę.
Zawsze coś, zawsze kurwa, coś!
Hormonalnie jestem rozstrojona, nerwowo rozstrojona, psychicznie i emocjonalnie również.
Jak to wszystko się zsumuje wyjdzie jeden wielki płacz.
Czasami naprawdę nie lubię być kobietą >_< style="font-style: italic;">
- ! ... Mam tego po prostu dość! Zawsze coś! ... Nie! Chociaż raz daj mi się wypłakać! Było mi ciężko! Chciałam odpocząć...
- ... po tamtym zdarzeniu nauczyłam się podchodzić na spokojnie do tego co życie niesie. Być cierpliwą. Może tak miało być. Trzeba słuchać swojej intuicji. Zaufać losowi. Nie prawdą jest, że biednemu zawsze wiatr w oczy. To ma jakiś cel. Może nie powinnaś jechać teraz... Wszystko zawsze mocno przeżywasz. Spokojniej.
Odpuść czasami.
Właśnie. Odpuścić.
Moje życie nigdy nie należało do tych prostych i usłanych różami dróg. Wiele przeszłam do tej pory, pewnie nie mało jeszcze mnie czeka. Nie twierdzę, że mam najgorzej, gdyż zawsze znajdą się ludzie dużo gorzej naznaczeni bólem i cierpieniem - ludzie, którzy utracili nawet nadzieję.
Dawno temu zaakceptowałam to co mnie spotkało, gdyż dostałam szansę jakiej wielu nigdy nie miało nawet pod koniec swego życia. Dzięki temu mogę być lepsza. Mam niejako... dobry start? Czasami jednak zapominam.
Ze strachu.
Z bezsilności.
Z bólu.
Z żalu.
Ze złości.
Dużo się jeszcze muszę nauczyć. Dobrze, że są istoty, które dadzą mi porządnie w łeb, gdy zacznę za bardzo zrzędzić i/lub, nie daj Boże, roznosić miejsce w którym się akurat znajduję na drobne kawałeczki.
Odpuść...
Dlatego nie zastanawiajmy się długo nad tym dlaczego pewne rzeczy układają się tak a nie inaczej.
Równowaga - to domena Wszechświata, a życie ludzkie jest jego miniaturą. Podlega tym samym prawom. Na próżno szukamy odpowiedzi, których z jakiś przyczyn nie dane jest nam poznać tu, na Ziemi.
Czy mamy całkowity wpływ na całe nasze życie? Nie.
A więc istnieje siła wyższa, która nami kieruje? Też nie.
Rób swoje, nie poddawaj się. Nie ufaj przesadnie losowi, nie zaniechaj jednak nadziei, gdy Twoje poczynania nie dają pożądanego skutku.
Kiedyś zrozumiemy. Poznamy prawdę.
Póki co idę przywitać się z poduszką, myśląc co zrobić by mimo wszystko poszaleć jeszcze w te wakacje. W końcu liczy się nie to gdzie jedziesz, a z kim jedziesz. Naprawdę.
Gome za moje jęki.
Swoją drogą z dupy jest ta notka. Chaos. Ale już mi się nie chce. Jeśli bym jej nie zamieściła teraz, to nigdy bym już tego nie zrobiła. Wasz ból... głupota moja.
wtorek, 25 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pamiętaj, że ludziom najłatwiej jest zapomnieć.
OdpowiedzUsuńW przyszłe wakacje na 100 musimy gdzieś się wybrać. Ja też nie wiem jak to wytrzymam, ale mam nadzieję, że to będą jedne z lepszych wakacji.
A w Turcji mamy przewodnika gratis xD